wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział trzeci.


Stała przed lustrem i patrzyła na swoją bladą twarz. Powoli zaczęła robić makijaż, by zakryć swoje niedoskonałości. Gdy skończyła ubrała swoją białą, przewiewną sukienkę, bladoróżowe balerinki z ćwiekami po bokach i zeszła na dół. Usłyszała krzyki z pokoju obok kuchni. Mimo, że wiedziała, iż to nie jej sprawa weszła do środka. Zobaczyła zapłakaną kobietę i Martina pośrodku pokoju.
-Przepraszam.-szepnęła Ada i uciekła do salonu.
Kobieta wyszła za nią i wściekła, walnęła drzwiami od domu.
Vaculik oparł się o ścianę w pokoju dziennym i patrzył w stronę Ady.  
-Ja..-zaczął Martin.
-Nie musisz mi się tłumaczyć.-przerwała mu Stawarz.-Twoje mieszkanie, twoje życie, nie powinnam się wtrącać.
-Jedźmy, spóźnimy się, a Mirek tego nie lubi.
Wsiedli do samochodu i jechali w ciszy. Podjechali pod dom, Martin zaparkował i patrzył się przed siebie.
-Przepraszam, że od dwóch dni, nie zamieniliśmy ani słowa ze sobą.-powiedział Vaculik i zaczął z nerwów bawić się rękami.
-Pogadajmy teraz.-stwierdziła spokojnie Stawarz i ułożyła się wygodnie na siedzeniu.
-Tą kobietę, którą widziałaś to Liza. Moja była dziewczyna. Ona chce mnie odzyskać za wszelką cenę. Wiem, że ona nie cofnie się przed niczym. Dlatego chcę abyś uważała na nią.-popatrzył się na Adę.-Widziałem, że wczoraj na naszym nieudanym treningu spodobał ci się Kamil.-zaczął Martin, a Ada potwierdziła to.-To dobry chłopak, ale ciężko ma w domu. Matka pije a ojciec wyjechał. Kamil trenuje boks i naprawdę jest w tym dobry.
Faktycznie, po wczorajszej nerwowej rozmowie prze telefon z Lizą, Kamil zajmował się Adą. Martin siedział na trybunie i myślał. Pół godziny później pojechali do domu i siedzieli w swoich pokojach aż do rana.
-Jak poznaliście się z Lizą?-zapytała Ada.
-Ją poznałem w klubie na imprezie. Spodobaliśmy się sobie, ale Liza to moje przeciwieństwo. A wierz mi, nie zawsze przeciwieństwa się przyciągają. Czasem nawet nie pozwalała mi iść na trening, bo ta jej zazdrość.-westchnął.-Nie ma już między nami nic.-przerwał na chwilę.-Do kogo dzwonisz codziennie rano i wieczorem?-uśmiechnął się i wspominał jej godzinne rozmowy przez telefon.
-Piotrek to mój przyjaciel. Pomaga, broni, rozmawia, jest przy mnie w trudnych chwilach. Praktycznie nie rozstawaliśmy się na tak długo. Nie wiem, co on tam robi.
-To co? Wygląda na to, że wszystko wyjaśnione?
-Chyba tak.
-To teraz żadnych tajemnic i tylko szczerość.-stwierdził, na co Ada kiwnęła głową. Przybili sobie piątkę na zgodę i zadzwonili do drzwi.
-Tylko się ich nie przestrasz, lubią być upierdliwi.-szepnął Adzie do ucha na co ona się zaśmiała.
Otworzył im umięśniony mężczyzna z tatuażami na całym ciele.
-Spóźniłeś się, ale za tą dziewczynę wybaczam ci wszystkie twoje grzechy.-uśmiechnął się cwaniacko i oparł o drzwi.-Mam na imię Mirek, a ty pewnie słynna Ada?-spytał i wpuścił ich do środka.
-Aż taka słynna? Co on ci naopowiadał?-popatrzyła znacząco na Martina a on uśmiechną się złowieszczo.
-Powiedział tylko, że jesteś ostrą laską.-zaśmiał się i zaprowadził do dużego pokoju pełnego gości. Kazał się rozgościć a sam poszedł w inną stronę. Tańczyli, śmiali się, pili, poznawali nowych ludzi, nie rozstawali się na krok. Rodziła się pomiędzy Martinem a Adą więź czysto przyjacielska. Tego wieczoru zbliżyli się do siebie na tyle aby opowiedzieć trochę o swoim życiu. Ale czy Adrianna Stawarz naprawdę jest szczera z Martinem Vaculikiem?
***
Biegł szpitalnymi korytarzami, aby być przy niej jak najszybciej. Gdy dotarł pod jej salę, bał się otworzyć drzwi. Czuł to samo, co przed tym jak miał ją wziąć na ten miesiąc. Blokowało go. Strach paraliżował mu ciało. Pociągnął za klamkę i niepewnym ruchem wszedł do Sali. Leżała tam ona, była taka niewinna…

Obudził go ból głowy. Patrzył w sufit i przypominał sobie wydarzenia z potrzebnego dnia. Zaczął kontaktować z światem gdy ktoś rzucił się na łóżko na którym spał.
-Ale było fajnie. Wszyscy tańczyli, bawili się,  a ja poznałam bardziej Kamila!-wspominała Ada.-A jak ty zacząłeś tańczyć na stole. Ale z rozbieraniem się troszeczkę przesadziłeś.-pokiwała głową.
-Że co ja robiłem?-Martin wstał do pozycji siedzącej i zrobił wielkie oczy.
-Naprawdę nic nie pamiętasz? A jak przyjechała policja i otworzyłeś drzwi, uciekałeś z piskiem, schowałeś się pod stół i zacząłeś w kółko mówić „smerfy przyjechały zabrać gargamela”. A jak zacząłeś łowić w szklanej kuli Doris, myślałam, że Mirek cię zabije.
-Kto to Doris?
-Rybka Mirka.-tłumaczyła Ada.
-Aż tak było źle? Co jeszcze zrobiłem?-schował twarz w dłoniach.
-Właściwie to nic, zanieśli cię na górę, jak zasnąłeś pod stołem.-przerwała.-Kamil opowiadał, że kiedyś go zabrałeś do Australii. Jak to opowiadał to.. chcę tam jechać z tobą.
-Teraz?
-Tak teraz zaraz.-uśmiechnęła się. Ada wstała i ściągła kołdrę z Martina.-Idziemy zjeść śniadanie i jedziemy do domu.-klasnęła i zeszła na dół.
Martin z wielkim bólem głowy potruchtał do łazienki i przemył sobie twarz zimną wodą. Poczłapał na dół i zobaczył śmiejącą się Adę w towarzystwie Kamila. Mirek podszedł do Vaculika poklepał go po ramieniu i rzucił tabletki z butelką wody. Usiedli przy stole i patrzyli się w kierunku śmiejącej się pary.
-I jak oceniasz tą dziewczynę?-rzucił Mirek.
-Normalna, na początku była za cicha. Nie mieliśmy o czym gadać, ale teraz jest lepiej.-uśmiechnął się.
-Jak zauważyłem to jest bardzo miła, ludzie wczoraj ją polubili.  Co jest z Lizą?
-No już nie jesteśmy razem.
-A nie mówiłem? Ona od początku mi się nie podobała.
-Nie ma o czym gadać wszystko skończone.
***
-Jesteś piękna.-uśmiechnął się do mnie a ja myślałam, że przez to odpłynę. Jego uśmiech i te oczy strasznie na mnie działały. Gdy usłyszałam jego głos od razu uśmiech pojawił się na twarzy.
-Dziękuję.-potrafiłam tylko tyle powiedzieć bo dziwnie się poczułam. Siła zaczęła mnie opuszczać, ewidentnie słabłam.-Martin musimy już jechać.-powiedziałam w stronę Vaculika, a ten zerwał się z miejsca.
Gdy jechaliśmy oddychałam głęboko ale i to nie pomagało. Widziałam przestraszony wzrok Martina. Nie chciałam aby to tak wyglądało. Już nie mogę go oszukiwać, nie potrafię. Mroczki przed oczami a potem ciemność. Spodziewałam się tego…
Martin wyciągnął Adę z samochodu i wykręcił numer na pogotowie. Zaniósł ją do domu i położył na kanapie w salonie. Pobiegł do jej pokoju i wyjął różową kosmetyczkę z której wypadł zeszyt z różnymi lekami. Zeszyt schował pod łóżko a sam poszedł otworzyć ludziom którzy mieli jej pomóc i ją zabrać.
-Czy to dzieje się pierwszy raz?-spytał lekarz.
-Zemdlała przedwczoraj rano, ale nie myślałem, że to może być takie poważne.
-Zażywa jakieś leki?-zapytał gdy ją zabrali do karetki.
-Znalazłem przed chwilą to.-wskazał lekarzowi tabletki Ady. Ten tylko wziął to do ręki i jego mina zrobiła się bardziej poważna niż dotychczas.
-Słyszałem o tym przypadku.-powiedział cicho, a Martin nic przez to nie rozumiał.-Zadzwoń do jej rodziców żeby przyjechali, musimy się dowiedzieć szczegółów.
Martin usłyszał tylko huk zamykających się drzwi i został sam. Trzęsącymi rękoma wybrał numer Stawarzów.
-Pani Edyto, Ada jest w szpitalu…






Za błędy i powtórzenia przepraszam. Właśnie jestem przy pisaniu czwartego rozdziału ale jest pustka w głowie. Niedługo ukaże się nowy rozdział na blogu o Ernescie i Oli, także czekajcie i powiadamiajcie o nowych rozdziałach na waszych blogach. Chętnie przeczytam i skomentuje. ;)